POZNAJ OPINIE RODZIN NASZYCH PODOPIECZNYCH
Dziękujemy zespołowi Alma Spei za Waszą obecność, podczas gdy karetka przywoziła Oliwierka ze szpitala, gdzie spędził pierwsze 72 dni swojego życia, do naszego domu. Jesteśmy wdzięczni za naukę obsługi nowego sprzętu, z jakim musieliśmy wszyscy funkcjonować, za wszelkie cenne informacje, ważne rozmowy, wrażliwość na nasze potrzeby i troskę o komfort Olisia. Mamy nadzieję, że jeśli niestety ktoś tylko kiedykolwiek będzie w tak trudnej sytuacji i potrzebował wsparcia, to trafi na równie dobrze przygotowany, profesjonalny i empatyczny zespół.
Na ten ostatni czas zabraliśmy go do domu, pod skrzydła hospicjum Alma Spei. Gdybyśmy zostawili go w szpitalu, pewnie przetaczaliby mu krew i podawali leki, które zabierają sen. Pewnie wydłużyliby o kilka tygodni jego życie. Życie, ale też cierpienie. Widzieliśmy, jak to się kończy, kiedy rodzice nie potrafią odpuścić. Nie chcieliśmy tego dla naszego syna. To była trudna decyzja, ale drugi raz podjęlibyśmy taką samą.
Jeden mądry lekarz powiedział nam: rodzina powinna mieszkać w domu, nie w szpitalu. A nasze życie, dopóki Tosia nie trafiła pod skrzydła Alma Spei, polegało na bezustannych wędrówkach między domem a szpitalami, przychodniami, lekarzami. Teraz wreszcie dom jest domem. Dla Tosi, dla nas, dla naszych pozostałych dzieci.
Alma Spei zapewnia Gabrysi profesjonalną opiekę medyczną. Tego nie da się opisać, jak wielką dostajemy pomoc, a najważniejsze, że zawsze możemy na nich liczyć. Dają nam nie tylko pomoc medyczną i sprzęt, ale także spokój, bo wiemy, że kiedy trzeba, ktoś przyjedzie, wesprze i porozmawia.
Tadzio żył zaledwie dwa miesiące. Pewnie dla wielu to mgnienie oka, krótka chwila. Dla mnie wystarczająco długo, by zmieniło się wszystko. Dowiedziałam się bardzo wiele o sobie, o innych, o życiu. Zaznałam matczynej miłości i pogodnej akceptacji tego, co nieuchronne. Również dzięki wsparciu Alma Spei. Będę im za to wdzięczna do końca życia.
Byliśmy razem do końca, trzymając się za rękę, w domu. Marcin odchodził spokojnie, łagodnie, było w tym coś mistycznego. Uważam, że dzięki Alma Spei mogliśmy przeżyć wielki dar uczestnictwa w trudnym, ale też bardzo pięknym procesie. Bo umieranie, jak i życie, potrafi być piękne.
Dzięki hospicjum odrobiłam najtrudniejszą lekcję życia – pozwoliłam dziecku odejść. Chyba nie ma potężniejszej nauki dla rodzica. Będę za nią zawsze wdzięczna.








