„O Radzia walczyliśmy od samego początku – od momentu zdiagnozowania jego wady serca, jeszcze w okresie prenatalnym. Po niezliczonych trudnych chwilach i przeżyciach, lekarze ze szpitala zaproponowali nam opiekę hospicjum domowego. Od razu byliśmy z mężem na tak. Chcieliśmy być spokojniejsi, czuć się bezpiecznie, mieć pomoc i przede wszystkim – w końcu wrócić do domu. Doskonale pamiętam ten dzień – to było 13 sierpnia, kiedy trafiliśmy pod skrzydła Alma Spei. Odtąd nasze życie bardzo się zmieniło. Początkowo było trudno, bo żyliśmy w ciągłym napięciu, nastawieniu, że trzeba będzie się pożegnać z naszym synkiem. Szczególnie ten pierwszy rok po opuszczeniu szpitala był ogromnie ciężki. Ale mieliśmy stałe wsparcie, okazano nam tak wiele pomocy – tej materialnej, jak i duchowej. Z czasem, pomału zaczęliśmy wychodzić na zewnątrz, do rodziny, stawaliśmy się bardziej otwarci. Dziś, jesteśmy silniejsi. A codzienny widok naszego synka dodaje energii i przegania każdą najczarniejszą myśl. Radzio ma coś takiego w sobie, że nie da się go nie kochać. To jest taki wyjątkowy urok – wystarczy, że popatrzy się, uśmiechnie i natychmiast zdobywa serce każdego. Ma w sobie coś takiego niesamowicie pozytywnego, radosnego. Nieustannie tli się w nim promyczek radości. Jest takim naszym Pieszczochem – bo tak go właśnie w rodzinie nazywamy.”
Mama naszego podopiecznego Radka.